W najnowszym odcinku podcastu „5:59” (data emisji 16 lipca), prowadząca Kateřina Šafaříková rozmawia z Michalem Tomešem, dziennikarzem śledczym z „Deníku N”, na temat wciąż nierozwiązanego i budzącego moralne oburzenie problemu obchodzenia sankcji nałożonych na Rosję. Bezpośrednim impulsem do rozmowy stała się tzw. „lista Zełeńskiego” – wykaz firm z krajów sojuszniczych, w tym ośmiu z Czech, które prezydent Ukrainy oskarżył o pośrednie wspieranie rosyjskiej machiny wojennej poprzez eksport swoich produktów.

Jak wyjaśnia Michal Tomeš, który od dawna bada ten proceder, problem nie polega na bezpośrednim eksporcie, lecz na skomplikowanym systemie re-eksportu. Czeskie towary, w pełni legalnie, trafiają najpierw do krajów trzecich – najczęściej do Turcji, Kirgistanu, Serbii czy Azerbejdżanu – skąd następnie są reeksportowane do Rosji. Skala tego zjawiska jest ogromna, co ilustruje przykład Kirgistanu, do którego czeski eksport wzrósł od początku inwazji o ponad 1000%. Chociaż w liczbach bezwzględnych największym hubem pozostaje Turcja, do której eksport z Czech wzrósł o dziesiątki miliardów koron.
Odcinek szczegółowo analizuje, dlaczego to właśnie czeskie firmy tak często pojawiają się w tym kontekście. Chodzi przede wszystkim o obrabiarki przemysłowe – takie jak tokarki czy wiertarki – w których produkcji Czechy mają długą tradycję i cieszą się uznaniem na rosyjskim rynku. Są to produkty tzw. „podwójnego zastosowania” (dual-use), co oznacza, że ta sama maszyna może być wykorzystana do produkcji części do cywilnego samochodu, jak i do czołgu. To właśnie na ten aspekt zwrócił uwagę prezydent Zełenski, podkreślając, że bez tych maszyn rosyjski przemysł zbrojeniowy nie byłby w stanie funkcjonować.
Jako jeden z pierwszych przykładów firm, które znalazły się pod lupą, wspomniana została spółka Kovosvit. Zwrócono na nią uwagę, ponieważ była to jedna z pierwszych firm podejrzewanych o eksport maszyn do Rosji po inwazji, a dodatkowo w przeszłości miała rosyjskich właścicieli. Przywołano ją jako dowód na długotrwałe i głębokie powiązania handlowe między czeskim a rosyjskim przemysłem maszynowym, co sprawia, że rosyjskie firmy wciąż poszukują czeskich produktów.
W kontekście trudności prawnych z udowodnieniem celowego łamania sankcji, dziennikarz przywołał przypadek firmy Labara. Podobnie jak Pilous, Labara posiadała swoją spółkę-córkę w Rosji („Labara Rus”) i jej produkty również tam trafiały. Mimo że sprawą zajęła się policja, ostatecznie dochodzenie zostało umorzone. Powodem było to, że zgodnie z ówczesnym prawem, prokuratura musiałaby udowodnić firmie „zamiar” obejścia sankcji, co w tym przypadku okazało się niemożliwe.
Jako studium przypadku, podcast przedstawia wyniki dziennikarskiego śledztwa w sprawie brneńskiej firmy Pilous, produkującej piły taśmowe. Jej produkty trafiły do jej rosyjskiej spółki-córki „Pilous Rus” (w której czeska firma wciąż ma 70% udziałów) przez Serbię. Mimo że prezes czeskiej firmy kategorycznie zaprzeczał, jakoby miał jakikolwiek wpływ na rosyjską filię, dziennikarze znaleźli dowody, które podważają jego wiarygodność. Na kanale telegramowym rosyjskiej spółki opublikowano zdjęcie, na którym czeski prezes biesiaduje z przedstawicielami rosyjskiej firmy w Petersburgu. Zaledwie miesiąc po tym spotkaniu, do Rosji dotarła duża maszyna, wciąż w oryginalnym opakowaniu z taśmą klejącą z logo czeskiej firmy Pilous. Taki splot „przypadków” silnie sugeruje, że firma mogła świadomie uczestniczyć w obchodzeniu sankcji.
Rozmowa dotyka również ogromnych trudności w ściganiu tego typu przestępstw. Dotychczasowe czeskie prawo wymagało od prokuratury udowodnienia firmie „zamiaru” obejścia sankcji, co jest niezwykle trudne. Wiele firm broni się, przedstawiając oświadczenia od swoich partnerów z krajów trzecich, w których ci zobowiązują się do nieeksportowania towarów do Rosji. Taki dokument, nawet jeśli fikcyjny, często stanowi wystarczającą ochronę prawną. Nowa ustawa, która ma wejść w życie, wprowadzi pojęcie „zaniedbania”, co ma ułatwić pociągnięcie do odpowiedzialności firm, które nie dochowały należytej staranności w weryfikacji swoich kontrahentów. Gość podcastu pozostaje jednak sceptyczny co do jej realnej skuteczności.
Podcast konkluduje, że „lista Zełenskiego”, choć nie była szczegółowym raportem wywiadowczym, zmusiła czeskie władze do publicznego zmierzenia się z niewygodnym problemem. Mimo wysiłków czeskich dyplomatów, którzy, jak zauważa gość, starają się weryfikować szlaki handlowe bardziej aktywnie niż ich odpowiednicy z innych krajów, ogromna skala eksportu sprawia, że pełna kontrola jest niemożliwa. W efekcie, ponad trzy lata po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji, czeskie maszyny i komponenty wciąż trafiają do Rosji, pośrednio wspierając jej wysiłek wojenny, co stanowi poważny dylemat moralny i polityczny dla Czech, jednego z najwierniejszych sojuszników Ukrainy.